31 października 2013

Coraz bliżej Święta!


Przed wizytą u dawno niewidzianych krewnych na cmentarzu, warto zaopatrzyć się w drobny upominek. Zwyczaj porządnych słowiańskich Dziadów łączący się z ucztowaniem na grobach ogranicza się współcześnie niestety tylko do Podlasia (a dalej na Wschodzie do Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny), co jednak nie zwalnia nas z "bycia na czasie" w kwestiach mody cmentarnej:


Prócz tradycyjnych zniczy absolutnym must have tego sezonu jest ledowy aniołek:

Tylko w Netto!

Dane produktu (z opakowania):

"Anioł ozdoba solarowa

- kolor: biały
- z lampką LED
- wymiary: 14,5 cm x 12 cm x 21,5 cm"

Słonko zaświeci i krzyż w dłoniach aniołka będzie pałał nieziemskim blaskiem w długie listopadowe noce... I to wszystko za jedyne dwadzieścia kilka złotych! 


Kogo nie przekonuje anioł, tego z pewnością skusi inna skrzydlata istota:


Weź ptaszka w dłonie?


Dobrego i mądrego świętowania!

30 października 2013

Kiedy przyjdą podpalić dom, ten na którym mieszkasz — Ziemię...

Dziś mija równo 75 lat od pierwszej próby podbicia naszej małej błękitnej przez Marsjan. Oto, co o słynnym słuchowisku na podstawie książki H. G. Wellsa "Wojna światów" pisano w Polsce:

"Kurier Bydgoski", 1938



Tyle doniesień z przeszłości. Przyszłość za to (i to ta najbliższa) szykuje kolejne widowisko w temacie konfliktu MY albo ONI  — 31 X do polskich kin wchodzi "Gra Endera". Tymczasem, w oczekiwaniu na jutro, oddajmy się kontemplacji co by było gdyby Obcy zaatakowali nasz piękny kraj już dziś...

29 października 2013

"Cenne odpadki filozoficzno-poetyckie"



Wyimki z korespondencji niejakiego p. Łucjana Czarnowskiego z redakcją "Gońca Nadwiślańskiego" z 1926 roku:


i ciąg dalszy:



Przykładowy kosz redakcyjny



28 października 2013

Nikt nie chce być "singlem"

Pokoleniu naszych babć i dziadków nieobce były problemy ze znalezieniem "tej drugiej połówki" (i nie chodzi tu o wódkę). Oto jak próbowano sobie radzić w czasach sprzed Facebook'a, portali randkowych, czy w ogóle Internetu (a więc jeszcze kilkanaście lat temu):

"Kurier Bydgoski" 1935

Był już podryw na epokowy wynalazek, teraz mamy udokumentowaną próbę na "wytwórnię filmową". Niby kawaler kulturalny, "po 30" (pewnie już się wyszalał), ma pomysł na biznes (wytwórnia filmowa!), ale czemu zamiast do banku po pożyczkę, pisze anons do rubryki matrymonialnej, szukając "idealistki"? I do tego jeszcze "przystojnej"? Nie prościej i taniej (litery!) byłoby napisać: "ładnej, głupiej i z kasą szukam"?

Dalej robi się poważnie, oto bowiem w całej okazałości uwidacznia się kryzys szkolnictwa wyższego w Polsce: profesor minął już "wiek chrystusowy", a tu dalej sam, "Akademik" z kolei, mimo wykształcenia i szlacheckiej krwi, cierpi na pustkę w sercu i w portfelu (ciekawe, która bardziej doskwierała?).

Takich kłopotów nie ma "Blondyneczka-szatynka", która nie tylko wie czego chce - "pana na stanowisku", ale potrafi również zachęcić własnym umeblowaniem i sumką "cośkolwiek" gotówki. 

Lecz jeżeli kochać, to nie indywidualnie, jak się zakochać to tylko we dwóch... a dokładniej we dwie:

 "Kurier Bydgoski", 1934

Blondyneczka i brunetka, młodsza i starsza, wieś i miasto - to się nazywa szeroko zarzucić sieci! Kto się zdoła oprzeć urokowi siostrzyczek?

Jeśli nie rodzeństwo, to może koleżanki:


"Kurier Bydgoski", 1935


A gdy już dojdzie do spotkania, zakochania, wreszcie ślubu, to można tym się pochwalić nawet w ogłoszeniu:

"Gazeta Grudziądzka", 1911
Kuczer żonaty, fornal żonaty, ale ten człowiek do świń to dopiero tajemnica - bezżenny, z wyboru, czy z upodobania?

27 października 2013

Tyfusy i Krzyżaki



Bydgoszcz i Toruń - dwa słowa a ile znaczeń! Miasta te są niczym awers i rewers monety, jak bracia Kurscy, jak Obi-Wan Kenobi i Lord Vader - trwają w antypatii, którą można chyba przyrównać do tej dzielącej potomków przyjezdnych z Kielecczyzny do Sosnowca z potomkami przyjezdnych z Kielecczyzny do Katowic.



Co by jednak nie mówić (i nie pisać), w Bydgoszczy nawet głodomorom się nie udawało:







Jakiś tajemniczy (milczy o nim dawna prasa), "Głodomór Adolfi" deklarował wstrzymanie się od jedzenia przez 50 dni. Żeby ułatwić sobie sprawę wybrał Bydgoszcz, gdzie jak wiadomo ze świecą szukać knajpy o zjadliwej choćby kuchni. To jednak nie przekonało potencjalnych widzów ówczesnego "Big Brothera", którzy jak na "tyfusy" przystało poskąpili owemu artyście (bo nie można mieć wątpliwości, że był to prekursor performence'u) grosza, zmuszając do dosłownego wyrwania się ze szklanej klatki. A żeby tego było mało, został on na koniec aresztowany przez bydgoską policję. Ale pod jakim zarzutem? Tego już nie wiadomo...





P.S. Gwoli wyjaśnienia i zapobieżenia potencjalnym ripostom - w sprawie antagonizmu Bydgoszcz-Toruń (czy też Toruń-Bydgoszcz), Autor zachowuje zdrowy dystans, obserwując potyczki dwóch leżących w Polsce B powiatowych miasteczek, które w cudowny sposób zaprzepaszczają kolejne szanse zawrócenia regionu z drogi od bytu do odbytu...

25 października 2013

Korespondencja własna

Grono czytelników Curiosów stanowi elitarną i wypróbowaną grupę. Co szczególnie musi cieszyć, niektórzy z nich nie pozostają tylko odbiorcami, ale wykazują rewolucyjną czujność i sami wyłuskują rozmaite smaczki (za co Autor pozostaje im niezmiernie wdzięczny).


 Mademoiselle Striga z Krakowa:

Wsyscy sybciutko pod prysnic!

i debiutujący Korespondent z Lublina:


Chętnym wysyłam powiększenie zdjęcia z godzinami przyjęć.



A skoro już jesteśmy przy Lublinie, to najwyższy czas pozwolić wznieść się kondorowi wyobraźni ponad andyjskie szczyty rzeczywistości  - w końcu łikend!

24 października 2013

Policja w akcji!

Trud codziennej (i conocnej) służby ujęty w jakże lapidarny komunikat:


"Gazeta Bydgoska", 1930
Ciekawe czy kolejność opisu ujętych wynika z chronologii, czy z trudności w złapaniu delikwenta?

Rubryczka "Kradzieże" pokazuje z kolei, że zmieniają się czasy, a młodzież wciąż ta sama... Chociaż współcześnie chyba nawet lepsza, bo kto słyszał, żeby ostatnio zginęło coś z wozu konnego? No właśnie, czyli jest lepiej!

22 października 2013

Radion sam pierze!


Dawno, dawno temu, w naszej galaktyce, gdy na świecie nikt jeszcze nie słyszał o poprawności politycznej, a naczynia nazywano statkami:


"Słowo Pomorskie", 1935

A gdy " żoneczka" zyskała już niezbędną biegłość w życiu codziennym małżeńskiego stadła, pojawiały się nowe wyzwania:

"Słowo Pomorskie", 1935

Dziecko pobrudziło sukienkę, więc dostanie lanie. Pozornie sprawa prosta (tak prosta, jak ówczesne zasady wychowania). Dziewczynka nie raz w przeszłości musiała już oberwać (proszę spojrzeć jak fachowo osłania twarz), tym bardziej, że muskularne ramię mamy skrywa za plecami jakiś przedmiot - pasek,ściera? - zastanawia się dziecko. "Ale nie!", że zacytuję naszą bohaterkę - teraz będzie inaczej - przecież mama nie wygląda na złą, a na jej ustach błądzi nawet lekki uśmiech. Co lub kto stoi za tą zmianą? To RADION , który sam pierze! Mama zajmie się praniem w Radionie, to spożytkuje jej energię i da ujście złym emocjom. Cudowne! No i sukienka będzie czysta. A jako bonus niezamierzona (chyba) gra słówek - zamiast sprać dziecko, rodzic upierze sukienkę! 

Tłumy dzieci powinny zapobiegliwie walić do sklepów, aby kochanym mamusiom sprawić taki proszek!  Niech Radion żyje nam!

19 października 2013

Sacrum czy Profanum? (Cz. II)

Na pięknej a dalekiej Suwalszczyźnie, we wigierskim klasztorze oo. kamedułów jest kościół, a tam, w jednej z naw:

Frater nadstawia ucha
Pozornie nic niezwykłego - figura jakich wiele. Ale przyjrzyj się drogi Czytelniku żuchwie owej postaci, czy nic Cię nie dziwi? 


Zbliżenie na fratra


Wiadomo, że jest rasa świń zwana polską zwisłouchą (proszę wybaczyć porównanie), ale żeby istniała także odmiana zakonnika w podobnej manierze?! Nad tą imponującą, trefioną brodą, czy szatami z pewnością pracował sam Jegomość Pan Skulptor, ale z tym uchem to zdecydowanie nie dopilnował jakiegoś ucznia z warsztatu. Chyba, że to po prostu naśladowanie natury i gdzieś tam żył braciszek o tak oryginalnej fizjonomii i zdecydowanie klapniętym uszku...

16 października 2013

Jak zaliczyć?


Są rzeczy ważne i ważniejsze. Nie każdy musi umieć tańczyć, czy znać obce języki, ale TO każdy dorosły powinien mieć za sobą (choć są oczywiście osoby, które ze względu na zdrowie czy posługę nigdy TEGO nie zrobią). Prawo pozwala na TO dopiero od osiemnastego roku życia, ale przecież gdzieś w ustronnym miejscu, z dala od ruchu i tłoku, można TO poćwiczyć będąc nawet młodszym. Dobrze jest znaleźć sobie do tego starszego kolegę lub koleżankę (zależy co kto woli), którzy pomogą wyrobić wyczucie, refleks i dobre zgranie z ruchami dłoni na drążku, pokażą jak to jest "na ręcznym", etc. Nie zaszkodzi także umiejętność kontroli płynów i ich ewentualnego uzupełnienia, bo na sucho daleko się przecież nie zajedzie...
Nie jest TO jednak łatwe, stąd nie każdemu wychodzi TO za pierwszym razem.

Żeby jednak zwiększyć swoje szanse na dobrą jazdę z udanym finałem, warto zgłosić się do zawodowców:

Bo ważne jest  jak mężczyzna kończy?

Twój pierwszy raz...

Zainteresowanym polecam stronę szkoły nauki jazdy, która w ten, jakże finezyjny i elokwentny sposób zachęca do skorzystania z jej (...tak, to słowo będzie tu na miejscu) - usług.

A kiedy już kursant, spocony od naciskania pedałów (może powinno być: "spocony od prowadzenia otwartego dyskursu opartego na paradygmacie tolerancji i homo-afirmacji"?), z dłonią ścierpniętą od ciągłego trzymania na gałce drążka, usłyszy te upragnione słowa: "Zdał/a Pan/i!", wtedy to, z czystym sumieniem będzie mógł opuścić szybę, wystawić łokieć i zapuścić TO!



P.S. Z cyklu "ciekawostka przyrodnicza": wykonawca polecanego hitu - Tomasz Niecik jest z wykształcenia... no, kto zgadnie? Tak jest - politologiem !!! Jednak powołanie do sztuki wygrało z polityką: To nie było tak, że ja od razu założyłem zespół, ni z gruszki ni z pietruszki, ot tak sobie. Wcześniej studiowałem, jestem magistrem politologii. Nie wiedziałem, że w ogóle w tym kierunku pójdę, bo rodzina widziała mnie na studiach i chciała, żebym robił coś w zawodzie. 





14 października 2013

Aj, waj!

Widoczek z jednej z toruńskich witryn:

- Ty, wiesz co, Mojsze? Ten hipopotam, co ty mnie go wczoraj sprzedałeś, to on wziął mnie i zdechł!
- Ty wiesz co, Icek, on mi nigdy tego nie robił...

09 października 2013

Humaniści na rynku pracy

Pytając o szanse przysłowiowego humanisty na rynku pracy należy od razu dookreślić, czy chodzi o rynek krajowy czy zagraniczny? W tym drugim wypadku rzecz jest oczywista - Brytole wciąż żrą i śmiecą, Holendrzy uprawiają tulipany, a przy okazji sodomę i gomorę (w końcu nie każdy lubi robić w kwiatach), a Niemcy starzeją się i umierają (to ostatnie dotyczy każdej nacji, ale w świadomość starzenia się społeczeństwa niemieckiego przynosi poczucie pewnego spokoju, a może dokładniej - pokoju).

Sprawa komplikuje się jeżeli skupić się na pierwszym punkcie - w swej ojczyźnie humanista może wegetować za najniższą krajową, dzielnie niosąc pochodnię męczeńskiej tradycji polskiej inteligencji lub przebranżowić się i pod prapolską strzechą ruszyć z biznesem utuczonym na unijnych dotacjach.

Cóż począć, rynek wielu więcej filozofów czy historyków w stanie czystym nie przyjmie. Ale to samo czeka i inżynierów (jeszcze wspomnicie te słowa!), z tym, że za jakiś czas. Spory udział w utworzeniu tej świńskiej, przepraszam - humanistycznej górki mają rozmaite szkoły tego i owego oraz autodestrukcyjne zachowania nobliwych macoch niekarmiących, które wypuszczają rzesze tzw. chu(...)manistów.

I marną pociechą będzie fakt, że znamiona zepsucia sięgają już "złotego" okresu II RP:


"Gazeta Bydgoska", 1932

"Nie męczcie się!" - inwokacja wprost do współczesnych studentów i maturzystów. Niepokój może budzić jedynie sformułowanie "pięknym stylem" - czy wpasuje się on do egzaminacyjnego klucza? Chociaż, jeżeli ów tajemniczy literat nawet wiersz potrafi wysmażyć, to chyba można być spokojnym. Tym bardziej, że to wszystko "niedrogo i dyskretnie". 

07 października 2013

Czego bali się Kaszubi?



"Goniec Nadwiślański", 1927

Mimo wspomnianych trudności, reżyser Jan Star (właściwie Janusz Strahler) nakręcił swój film (o fabule zakręconej niczym "Moda na sukces"), zaś Tybetańczycy, Kaszubi i ludy afrykańskie przestali lękać się obiektywu. Osiągnięcia tych ostatnich (dokładniej Ugandyjczyków) w dziedzinie kinematografii potrafią zaś być naprawdę zaskakujące.

06 października 2013

Inaczej


Czego to ludzie na strychu nie trzymają!

Wiekowa kamienica w samym centrum Starówki, wielki zagracony strych kojarzący się z zakurzonymi pamiątkami, starymi meblami... Ale nie w tym wypadku. Tym razem było jakoś inaczej...

"Magazyn kochających inaczej" 1992

04 października 2013

O tempora! O mores! O k...a!


Dziedzictwo antyku stanowi immanentną część naszej współczesnej kultury i cywilizacji, niezależnie czy jesteśmy tego świadomi, czy też nie. Dziś o "twórcach" z tej drugiej grupy, takich co to słyszą, że gdzieś dzwoni, ale nie wiedzą, że to pustka w ich głowach tak dudni:



fot: Mademoiselle Striga

Nie można nie wspomnieć o architekturze. Tym  razem pod hasłem: "Gotyk dotykiem, antyk jońskim pierdolnikiem!":

Porządek joński z Australii? Nie, to Toruń.

I rzut oka na szeroki plan: Kapitele i Jany

Możnaby prosto podsumować, że Marek Tuliusz obraca się w grobie! Zaraz, zaraz - obraca się? Nie, on zasuwa szybciej niż licznik wzrostu długu narodowego w Warszawie!

P.S. Autorką pierwszego zdjęcia i inspiratorką dzisiejszej notki jest stała czytelniczka Curiosów - Mademoiselle Striga, której z tego miejsca Autor serdecznie dziękuje, obiecując porządną porcję katoblefasów!


02 października 2013

Szpetne włosy

Wczoraj było o przypadłościach "męskich", a dziś o defektach urody tzw. płci pięknej:



"Słowo Pomorskie" 1926 r.


Jak widać, owłosienie na rękach czy nogach może szpecić u obojga płci, ale jeżeli usuwać wąsy to tylko u pań. Ot, kolejny przykład dyskryminacji - gdzie tu miejsce na wolność wyboru bycia osobą wąsododatnią lub wąsoujemną? Jedyna (choć marna) pociecha, że wszystko to odbywa się bez bólu... Miejsce? Oczywiście Gdańsk - siedlisko ówczesnej medycznej szarlatanerii.

Ciekawość budzi nazwa owego tajemnego składnika - antarin, olejek antarinowy. Otóż jest to mleczko z rosnącego w Azji Południowo-Wschodniej  drzewa upas (łac. Antiaris toxicaria). Miejscowi tę substancję stosują do zatruwania strzał, nie dziwota więc, że włos się nie ostanie, jeżeli większa dawka mogłaby położyć trupem wąsa z całym właścicielem! Według miejscowych podań już samo przebywanie w cieniu korony drzewa jest śmiertelnie niebezpieczne. Zresztą, oddajmy głos komuś, kto swego czasu również zainteresował się drzewem upas:


BOHUN UPAS - drzewo, które w Indii, a osobliwie na Wyspach Korzennych opodal Kathayu rośnie. Znaczy w mowie malajskiej: Drzewo Jadów. Kora bowiem i drzewa tego listowie tak strasznie jadowite mgły, opary i fumy wydzielają, że na cztery mile dookoła wszystko umiera, zajedno człek, zwierz czy roślina. Tubylcy Malaje jadem tym groty swe i dzidy zatruwają, a jeśli kogo chcą śmiercią pokarać, to go do pnia na noc przywiązują, a na jutrznię już gotów i sztywny jest. Także niektóre gady i bestyje jadowite trucizny swoje z Bohun Upas czerpią.
Andrzej Sapkowski, Rękopis znaleziony w smoczej jaskini. Kompendium wiedzy o literaturze fantasy, Warszawa 2011 

Zupełnie inaczej sprawy się mają, gdy problemem nie jest nadmiar a brak włosów:


"Kurier Bydgoski"
Oto pan John Zrada z Chicago (czyżby jakiś polonus, którego dziadek miał nazwisko Zadra lub Zdrada?) oferuje jedyny w swoim rodzaju specyfik, po którym włosy nie tylko nie posiwieją, ale i nie wypadną (ciekawa kolejność). A na koniec zapewnia, że to wszystko bez "chemicznych substancyj". Brzmi cokolwiek znajomo, prawda? Współcześnie z każdej strony płyną zapewnienia o naturalności i ekologiczności danego produktu, o tym, że on "bez chemii" produkowany lub chowany!

A że "chemia" to wszystko co wokół? Nieważne, kto by się tym przejmował?! Ważne, żeby włosy rosły tam gdzie trzeba i wypadały tam gdzie ich nie potrzeba.

01 października 2013

Wszelkie zboczenia

Rozliczne bywały dolegliwości trapiące nasze babcie i dziadków:


"Gazeta Bydgoska", 1930 r.

"Gazeta Bydgoska", 1932 r.

i coś bardziej dla dziadków (a może pradziadków):

"Gazeta Bydgoska", 1930 r.