Wczoraj było o przypadłościach "męskich", a dziś o defektach urody tzw. płci pięknej:
"Słowo Pomorskie" 1926 r. |
Jak widać, owłosienie na rękach czy nogach może szpecić u obojga płci, ale jeżeli usuwać wąsy to tylko u pań. Ot, kolejny przykład dyskryminacji - gdzie tu miejsce na wolność wyboru bycia osobą wąsododatnią lub wąsoujemną? Jedyna (choć marna) pociecha, że wszystko to odbywa się bez bólu... Miejsce? Oczywiście Gdańsk - siedlisko ówczesnej medycznej szarlatanerii.
Ciekawość budzi nazwa owego tajemnego składnika - antarin, olejek antarinowy. Otóż jest to mleczko z rosnącego w Azji Południowo-Wschodniej drzewa upas (łac. Antiaris toxicaria). Miejscowi tę substancję stosują do zatruwania strzał, nie dziwota więc, że włos się nie ostanie, jeżeli większa dawka mogłaby położyć trupem wąsa z całym właścicielem! Według miejscowych podań już samo przebywanie w cieniu korony drzewa jest śmiertelnie niebezpieczne. Zresztą, oddajmy głos komuś, kto swego czasu również zainteresował się drzewem upas:
Zupełnie inaczej sprawy się mają, gdy problemem nie jest nadmiar a brak włosów:
Oto pan John Zrada z Chicago (czyżby jakiś polonus, którego dziadek miał nazwisko Zadra lub Zdrada?) oferuje jedyny w swoim rodzaju specyfik, po którym włosy nie tylko nie posiwieją, ale i nie wypadną (ciekawa kolejność). A na koniec zapewnia, że to wszystko bez "chemicznych substancyj". Brzmi cokolwiek znajomo, prawda? Współcześnie z każdej strony płyną zapewnienia o naturalności i ekologiczności danego produktu, o tym, że on "bez chemii" produkowany lub chowany!
A że "chemia" to wszystko co wokół? Nieważne, kto by się tym przejmował?! Ważne, żeby włosy rosły tam gdzie trzeba i wypadały tam gdzie ich nie potrzeba.
Ciekawość budzi nazwa owego tajemnego składnika - antarin, olejek antarinowy. Otóż jest to mleczko z rosnącego w Azji Południowo-Wschodniej drzewa upas (łac. Antiaris toxicaria). Miejscowi tę substancję stosują do zatruwania strzał, nie dziwota więc, że włos się nie ostanie, jeżeli większa dawka mogłaby położyć trupem wąsa z całym właścicielem! Według miejscowych podań już samo przebywanie w cieniu korony drzewa jest śmiertelnie niebezpieczne. Zresztą, oddajmy głos komuś, kto swego czasu również zainteresował się drzewem upas:
BOHUN UPAS - drzewo, które w Indii, a osobliwie na Wyspach Korzennych opodal Kathayu rośnie. Znaczy w mowie malajskiej: Drzewo Jadów. Kora bowiem i drzewa tego listowie tak strasznie jadowite mgły, opary i fumy wydzielają, że na cztery mile dookoła wszystko umiera, zajedno człek, zwierz czy roślina. Tubylcy Malaje jadem tym groty swe i dzidy zatruwają, a jeśli kogo chcą śmiercią pokarać, to go do pnia na noc przywiązują, a na jutrznię już gotów i sztywny jest. Także niektóre gady i bestyje jadowite trucizny swoje z Bohun Upas czerpią.Andrzej Sapkowski, Rękopis znaleziony w smoczej jaskini. Kompendium wiedzy o literaturze fantasy, Warszawa 2011
Zupełnie inaczej sprawy się mają, gdy problemem nie jest nadmiar a brak włosów:
"Kurier Bydgoski" |
A że "chemia" to wszystko co wokół? Nieważne, kto by się tym przejmował?! Ważne, żeby włosy rosły tam gdzie trzeba i wypadały tam gdzie ich nie potrzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz