21 listopada 2013

Tajne grzechy młodości



"Gazeta Grudziądzka", 28 XII 1908
"Grzechy młodości", "słabość męzka", "nadużycia" - jedna choroba, a tyle określeń. Eskimosi znają podobno kilkanaście słów na śnieg, czyżby oznaczało to, że dla ówczesnych mężczyzn choroby weneryczne były tak popularne jak śnieg na biegunie?

Czytając literaturę pamiętnikarską, rozmaite wspomnienia i wyimki opisujące przełom XIX i XX wieku, można zdecydowanie stwierdzić, że wśród uczniów, studentów, a nawet żonatych (nie wspominając o kawalerach!) okazjonalne wizyty w tzw. "bajzlu", czy też "burdelu" nie były niczym dziwnym. Oczywiście nigdy nie było tak, że udawało się tam 100% męskiej populacji, ale popyt utrzymywał się na stałym, zadowalającym prowadzących ten biznes, poziomie.

A że za chwilę uniesienia trzeba było płacić zdrowiem - stąd kolejny zarobek rozmaitych paramedyków, jak ów dr Retau.

4 komentarze:

  1. A wystarczyło idąc za przykładem bogobojnego eremity sprawić sobie koguta. Jak wiadomo pozostawanie w stałym związku znacznie zmniejsza ryzyko nabycia pewnych wstydliwych przypadłości. Przyjemnie i bezpiecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co z kurzą ślepotą, nie wspominając o ptasiej grypie?

      Usuń
  2. no risk, no fun jak to mówią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i racja, zawsze lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się tego nie zrobiło...tacy ludzie kończą potem z Urodonalem w apteczce:)

      Usuń