01 lutego 2014

"Gender" w ZSRR?


Na początku była fotografia. Frapująca. Tajemnicza. Dziwna. Znaleziona w przepastnych zbiorach emerytowanego trójmiejskiego foto-amatora, który dorabiał wywołując zdjęcia znajomych i ich znajomych. Czasem odbitki i negatywy zostawały, zapomniane gdzieś na dole szuflady. Spójrzmy więc…





Jak dobrze ruszyć na urlop – z dala od codzienności, obowiązków, przyzwyczajeń, tego wszystkiego, co „tutaj”, „na miejscu”. Tylko na wakacjach można się bowiem rozluźnić, bez konsekwencji pobyć kimś innym, albo właśnie sobą. Bo bycie sobą to wolność – komfort, na który nie każdy może sobie pozwolić. Szczególnie w latach 50-tych XX wieku, szczególnie w naszej części Europy. A właśnie swoboda bije z tego zdjęcia – gdzieś w dalekim zakątku Kraju Rad (Krym? Soczi?), na skąpanej słońcem plaży stoi nasz model ustrojony w zwiewną, modną sukienkę à la francais – ostatni krzyk ówczesnej (burżuazyjnej) mody. Dobrze prezentują się gustownie dobrane dodatki – okulary, kapelusik i kwiatek w dłoni. Zadbano nawet o stosowne ukształtowanie linii biustu. Jednak to wszystko byłoby niczym, gdyby nie ten przykuwający uwagę szczery uśmiech błyskający bielą zębów niczym sznur dewizowych pereł, ten fikuśny kontrapost z odważnie zaprezentowanym udem widocznym spod zadartej sukienki. A tuż obok bije w oczy nazwa łodzi – „Rodzina”.

I to wszystko w czasach kiedy komunistom i różnej maści lewoskrętom czerwone hasła walki klas nie zblakły na różowe żądania afirmacji zachcianek seksualnych, a termin  "gender" mówił coś tylko osobom uczącym się angielskiej gramatyki!

Jak głosiły audycje Radia Erewań – lepiej jeść biały chleb na Morzem Czarnym niż na odwrót. Ci zasłużeni, najprawdopodobniej partyjni, przyjezdni z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej pełnymi garściami czerpali z tej zagranicznej kanikuły. Dlaczego „ci”? Ano dlatego, że istnieje też druga fotografia:



Znany nam model jest teraz obiektem adoracji, i to dość bezpośredniej patrząc na to, gdzie wędruje prawa ręka właściciela imponującej wysokości kąpielówek. Dwa uśmiechy, dwie pozy – udana całość. Tylko kto trzymał aparat? O ile w pierwszym przypadku mógł to być ów absztyfikant, to kto jest autorem drugiego zdjęcia? Właścicielka paryskiej sukienki? Przypadkowy plażowicz („Towariszcz, pozwólcie - mamy prośbę – zrobicie nam zdjęcie?”), czy też ktoś jeszcze?

Może gdzieś w kartonach z odbitkami i negatywami sprzed pół i więcej wieku uda się trafić na dalsze części tej wakacyjnej foto-story… 

3 komentarze:

  1. Dodałem linkę w przystępny sposób wyjaśniającą termin "gender" (podziękowania dla Korespondenta z Lublina!).

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=Peltpm-57ks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory myślałem, że najlepsza rola Pszoniaka w tamtych czasach to książę Mieszko w filmie "Gniazdo". Ale to istna perełka:D

      Usuń