26 września 2013

Na jarmarku


Ostatnio było sporo tekstu, a Internet ponoć obrazem stoi, więc dziś tylko (lub aż) garść fotografii:


Wiatrówkę ładuje obsługa

Trening dojenia krowy




jest także sztuka:


O nom nom nom...

I-ha-ha madafakers!

"Piramida zwierząt" - zrób to sam

i kultura:

To porzeczkówka. To fakt.



25 września 2013

Stosunki damsko-męskie


Gdy zostały już odkryte wszystkie lądy, gdy przepłynięto wszystkie morza i oceany, gdy ludzkość ujarzmiła żywioły nadszedł czas na naprawdę wielkie wyzwania - na zrozumienie kobiecej psychiki:

Gazeta Bydgoska, 1930


Szczęśliwcom, którym udało się pokonać ów najtrudniejszy etap, czyli zjednanie sobie tej jedynej przedstawicielki płci pięknej, stawali przed kolejnym egzaminem. I tu, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, nie można było zawieźć. Dla pewności sięgano więc po:

Gazeta Bydgoska, 1930



"Czerstwy i silny" , zaznajomiony z tajnikami niewieściej psychiki delikwent stawał się obiektem powszechnego podziwu:

Gazeta Bydgoska, 1930

24 września 2013

Całuj trupa w ... czyli Kresy, Kresy

Kresy to wbrew popularnym wyobrażeniom nie tylko na poły mityczna ziemia zaludniana przez Kmiciców (obowiązkowo przy szabli) i Oleńki (obowiązkowo piękne), którzy mówią do siebie dwunastozgłoskowcem, żyją po dworach, a w gości jeżdżą saniami zaprzężonymi w niedźwiedzie. Ten wielki, będący przez stulecia integralną częścią naszego kraju (lub wyobrażeń o nim) obszar, dla przybysza z innych dzielnic Polski tchnął egzotyką i niezwykłością. W pewien sposób stanowił substytut nigdy nie spełnionych snów o polskich koloniach, które może nie zaczynały się za Rembertowem, ale za Bugiem na pewno:

Wschód spotyka Zachód, czyli turysta z Wielkopolski i "tutejszy" (Wileńszczyzna, lata 30-te)


W prasie lokalnej doniesienia z kresowej prowincji (bo Lwów i Wilno to osobna jakość) pojawiały się najczęściej w kontekście "problemów" z Sowietami zza miedzy lub lokalnych, odbiegających nieco od reszty kraju, zwyczajów:


"Goniec Nadwiślański", 1926



 takich:


"Goniec Nadwiślański", 1926



i jeszcze takich:


"Goniec Nadwiślański", 1927



Ciekawym kresowej mentalności i wierzeń ludowych, nie lękającym się łemkowskich strzyg, poleskich wodników i wileńskich Borowych szczerze polecam fantastyczną acz całkowicie zapomnianą  (podobnie jak jej autor) książkę.  Z niej to właśnie poniższy cytat ( w tle można włączyć to):

„Więc powiadają młodsi, co przeszli w wojnie cały świat chrześcijański, że nie ma czortów ani wiedźm; ale oni sami przekonają się, że jest inaczej. Nie widzieli ich w wojsku – więc nie ma! Nosił wintówkę albo ciągnął za sznurek przy armacie – i już chce być mądrzejszy niż wypalacz węgli pod Stowyhorosze, co miał sto pięćdziesiąt lat, jak jeszcze z ojcem jeździłem po miód żydowski do Kołek, a dziś – słyszę – żeni się i zaprosił na wesele wszystkich nieboszczyków z Czerewachy, gdzie wylęgnął się szczupaczy syn! Od niego nasłuchałbyś się cudów dziwów!

Ale najgorsze nauczycielki! Uczy to, zgniłe siemię (…) − Wiedźmy – powiada – i czorty nasze, to w bajkach tylko żyją. Człowiek oświecony wie, że wiedźma i czort to złe, stare baby, źli ludzie, a dureń tylko wierzy, że można na miotle jechać jak na koniu, albo mieszkać na dnie rzeki…

Człowiek oświecony! A któż ciebie oświecał, wiedźmo ty utajona? A kto twoje książki pisał? Może nie tacy ludzie, jak ja i stary Matwij z Mieżdureczja? Dobrze, dobrze, nie tacy jak my, bo pewnie czorty same , co piaskiem w oczy a tumanem sinym w uszy chcą rzucić , żeby łatwiej zgubić duszę prawosławną. A jak pisali tacy jak my, chrześcijanie, to skąd wiesz, który jest durniem? Czy ten co widzi w Kijowie czy Kowlu tylko mury i ulice, a jak chce zobaczyć niebo, to musi łeb o góry zadrzeć jak świnia na dąb, z którego padają żołędzie; czy ten, co mu domem jest las szumiący o sprawach , o jakich nie wyśni się nigdy, murem granicznym – sklepienie nieba jasne lub ciemna chmura, a przy jego pracy nie skrzypi mu maszyna i nie jęczą a trzeszczą ludzkie gardła, ale śpiewa latem skowronek i wilga, a zimą huczy potężnie wicher północny, bujny, biały, ponury…”

 ( Wacław Kostek Biernacki , Straszny gość, Kraków 2006).


21 września 2013

Kto to jest?


Spacerując po jednym z miasteczek na półwyspie Jutlandzkim, w tamtejszym kościele natknąłem się na coś takiego:


Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

Pierwsze skojarzenie – Dyl Sowizdrzał. Nie ma jednak sowy ani zwierciadła, a w ogóle co on miałby robić w świątyni? Zatem to ktoś inny. 

Jest halabarda, tasak, drewniana proteza zamiast lewej nogi, długa ruda broda i jeszcze dłuższa szyja. A powyżej kracząca szyderczo  sroka.

19 września 2013

Sacrum czy Profanum? (cz. I)




Z bezdroży kiczu, z pogranicza kultury ludowej, z pomysłów tych niewierzących a praktykujących, z chęci zarobku i bezmyślności:





Zapewne po "renowacji" (Chełmża)


Święta Lipka trzyma poziom! I liga barokowego odpustu!


Niestety, nie było gniazdka, żeby sprawdzić jak wypada iluminacja (Kwidzyn)

18 września 2013

Życie na Marsie

"Goniec Nadwiślański" z 1926 r.


Tego typu sensacyjne doniesienia, tyle że w amerykańskiej prasie, musiał pewnie czytać mały Ray Bradbury. Tym bardziej, że jego rodzina w latach 20-tych żyła właśnie w Arizonie, skąd pochodzi wspomniany w artykule odkrywca. 


Swoją drogą, wedle kalendarium "Kronik Marsjańskich" powinniśmy być już od dawna na czerwonej planecie dziarsko niszcząc jej kulturę i zasoby naturalne... A tu nic, jakoś blado ten XXI wiek wypada...

17 września 2013

Podryw na "epokowy wynalazek"

Kolumny matrymonialne zajmują sporo miejsca na szpaltach starych gazet. Niby trochę jak współcześnie, ale zamiast ogłoszeń w stylu: "Dyskretna rozwódka" czy  "Aneta full service" dominują bardzo osobiste i co ważniejsze, bardzo konkretne oferty. Pośród zdesperowanych głosów zapewniających o inteligencji, czystości, dobrym prowadzeniu, wierze chrześcijańskiej i nęcących sumą posiadanych oszczędności, zdarza się trafić i na takie cudo:

Pragnę poznać panią, która dopomoże zfinansować epokowy wynalazek. Cel towarzyski. Of. do Kurjera Bydgoskiego pod "Przeznaczenie".

Mówi się, że są różne sposoby podrywu, w tym wypadku mamy do czynienia z podrywem na "epokowy wynalazek". Facet pisze o tym zaraz na początku, tu nie ma czasu do namysłu, tu trzeba się decydować od razu kobieto! Czy chcesz przyczynić się do pchnięcia ludzkości na nowe tory i posunięcia rodzimej nauki do przodu? A do tego, prawie że w gratisie "cel towarzyski", a więc spotkać tę bratnią duszę! Bo czymże są takie przyziemne bzdury jak pieniądze na "zfinansowanie", jeśli połączy nas "przeznaczenie"?

Ciekawe czym miał być ów wynalazek? Koniec lat 20-tych XX wieku to czas kiedy nauka rozwijała się na wielu polach, a wiara w rozum i umiejętności ludzkie była jeszcze niewzruszona. II Rzeczpospolita  miała szczęście do całej masy utalentowanych osób, których osiągnięcia do tej pory budzą należną  dumę i podziw . Skoro więc odkrycie miało być "epokowe" to z pewnością mamy tu do czynienia z czymś naprawdę niezwykłym , ale źródła historyczne sprzed 80 lat milczą o istnieniu "bydgoskiego Tesli" czy innego "kujawskiego Edisona". Wspomniane ogłoszenie zaś ukazało się tylko raz i próżno go szukać w kolejnych numerach "Kurjera". Być może więc, jakaś dobrze sytuowana pani podbiła serce tajemniczego wynalazcy i razem już skonstruowali np. wehikuł czasu?


13 września 2013

Na jakie mieszkanie stać przeciętnego Polaka?

Od pewnego czasu popularne są rozmaite wyliczenia zestawiające przeciętne zarobki w największych miastach Polski (lub Europy ) z lokalnymi cenami mieszkań. Ich wyniki są wciąż podobne – złe, jednak "specjaliści" są ostrożnymi optymistami – stać nas na coraz więcej.


Przeciętny Polak za roczne dochody jest w stanie kupić od kilku do kilkunastu metrów powierzchni mieszkalnej.  Że to za mało?  Nic z tych rzeczy! Oto projekt na miarę naszych czasów, możliwości i potrzeb:
Przytulny dom na kameralnej działce sprzedam. Piętrowy, balkon, blisko do garażu!


P.S. Zupełnie przypadkowo trafiłem na ten artykuł, który nawiązuje do powyższej fotografii. Miłej lektury!

11 września 2013

"Przeciw chudości" czyli jak szybko i bezboleśnie utyć?

Kilkadziesiąt lat to w historii ludzkości niewiele, w historii świata to niezauważalne mgnienie, jednak dystans kilku dekad potrafi oddzielać dwie krańcowo nieraz odmienne mody czy przekonania. 

Współcześnie praktycznie cały I i II świat ulega modzie na tzw. "zdrowy styl życia", którego zewnętrznymi symptomami ma być sylwetka szczupła i opalona jak u pańszczyźnianego chłopa pod koniec żniw, a jedynym akceptowalnym nastrojem optymizm w stylu amerykańskiego domokrążcy. Tak to przynajmniej wygląda w świecie reklamowo-medialnych deklaracji. Istnieją oczywiście lokalne mutacje (np: indyjskie kremy wybielające skórę), ale ogólny trend na wiecznotrwałą zdrową młodość jest utrzymywany. Jest to droga trudna, nic więc dziwnego, że istnieje liczne grono osób, które wymarzony efekt chcą uzyskać niejako "na skróty". Jest też oczywiście wiele firm, które ręczą, że to ich specyfiki pozwolą schudnąć i dowolnie ulepszać wygląd swojego ciała w sposób łatwy i przyjemny, a przede wszystkim bez wyrzeczeń.

Nie zawsze tak jednak było, jeszcze stosunkowo niedawno, bo za życia naszych dziadków (w latach 20-tych i 30-tych XX w.) popularnością cieszyły się zupełnie inne niż dziś środki dietetyczne:


Przeciw chudości przez użycie naszego wspaniałego środka odżywczego PLENUSAN. W krótkim czasie znaczne przybranie na wadze, wygląd kwitnący i pełne formy ciała. Również wzmacniający środek dla krwi i nerwów. przez lekarzy polecany. 1 pud. zł 6. - , 3 pud. 15.- zł.

Dr. Gbhard Co., Gdańsk


Pełne formy ciała!
Powyższa reklama pochodzi ze "Słowa Pomorskiego" z 1931 roku, ale to i podobnego typu ogłoszenia pojawiały się w polskiej prasie praktycznie przez cały okres międzywojnia. Były to jeszcze czasy gdy słowo "głód" nie oznaczało tylko łaskoczącego uczucia ssania w żołądku przy lekturze menu w pizzerii. Tzw. "przednówki" szczególnie Kresach bywały bardzo ciężkie, choć oczywiście nie mogły się równać tragedii nadchodzących lat 1939-1945.

W miastach było oczywiście inaczej, to przecież tam pojawiały się pierwsze zwiastuny tak dla współczesnych oczywistej mody na ruch i właściwą dietę. Jednakże, jak wynika z powyższej reklamy wiele osób miało dylemat inny niż współcześni (jak żreć i nie przytyć?), ale -  jak nie żreć i przytyć?

10 września 2013

These are not the droids you're looking for...

These are not the droids you're looking for


The droids!


P. S. Zdjęcie nr 2 zawdzięczam zaufanemu tropicielowi androidów i innej maści robotoidów ze stolicy Kujaw Zachodnich.

P. P. S. Dla tych, którzy nie wiedzą do czego nawiązuje tytuł (być może tacy są...) mała podpowiedź .


08 września 2013

Sztuka na ulicy, część II: za szkłem

Witryna sklepowa - miejsce ekspresji wielu nieodkrytych, ba nieoszlifowanych talentów artystycznych. Ta specyficzna część każdej przestrzeni handlowej  służyć ma  przede wszystkim reklamie, zachęcając  klienta do wejścia, ukazując próbkę rarytasów, jakie czekają go we wnętrzu sklepu...

Może więc być nostalgicznie:




Klimat PRL na warszawskim Powiślu
świątecznie:


Spodek z filiżanką ustawiamy za plecami Ojca Świętego
zadziwiająco:


O żesz  k...a!



jeszcze bardziej zadziwiająco:

I see things...

przerażająco:

Jaką historię kryje Pan Muchomorek?




Brains!

i naprawdę dziwnie:

Myśliwy poszedł na polowanie i zobaczył zająca. Podszedł na 50 metrów, 
przymierzył, strzelił. Dym się rozwiał, zając dalej siedzi. Podszedł na 20 
metrów - to samo. Zdenerwował się, przyłożył zającowi lufę do głowy, 
strzelił... Dym się rozwiał, zając wstaje, otrzepuje się i 
mówi: 
- Pojebało Cię?! 







06 września 2013

Sztuka na ulicy, część I: Inowrocław

Złapane w obiektyw już kilka lat temu, ale nadal aktualne anonimowe i nienaumyślne chyba dzieło – alegoria powszechnego i obowiązkowego systemu edukacji:


...i wersja letnia:


05 września 2013

Ojczyzna gore - przestańcie grillować! ...czyli V rozbiór Polski!

Napisy mazane na samochodach są zazwyczaj powtarzalne - "brudas", "umyj mnie", bywa, że pojawi się śmiała deklaracja co do preferencji seksualnych czy prowadzenia się matki jakiegoś nieszczęśnika. 
Czasem jednak jest naprawdę ciekawie:


(Przy przeglądaniu zdjęć polecam włączyć  piosenkę)  









Autor tego manifestu - pan Waldemar Bonkowski jest osobą znaną w Kościerzynie i okolicach. Spragnieni mocnych wrażeń i wielu niespodzianek mogą odwiedzić jego blog . Spośród wielu tematów, które lęgną się w głowie patrząc na jego wehikuł, najbardziej mnie zastanawia sformułowanie "Banda czworga". Termin ten pochodzi z Chin Ludowych i odnosił się pierwotnie do walk frakcyjnych u tamtejszych komuchów, ale na rodzimym gruncie rozpowszechnił go Janusz Korwin-Mikke na określenie 4 partii będących w Sejmie: PO, PSL, SLD i PiS. A Bonkowski jest działaczem PiS własnie... No nic.

Dobrze skomentowała to inna furgonetka:



04 września 2013

Ze zdziwienia

Człowiek spotyka na swej drodze wiele rzeczy, które swą oryginalnością budzą szczere zdziwienie. Niniejsze poletko wygospodarowane z przepastnych czeluści Sieci ma służyć zbieraniu tego typu curiosów i dzieleniu się nimi z tymi, których do tej pory regularnie bombardowałem MMS-ami. Nowa formuła wydaje się mniej inwazyjna i tańsza.


Na początek będę wrzucał dotychczasowe napatoczenia. I tak poniżej rezultat spaceru po Lasach Pomorza:



Na grzyby!


A sąsiad w ogródku grządki pieli tym:

Bagnet Wehrmachtu budzi postrach wśród warzyw