02 grudnia 2013

Przyszłość komunizmu spoczywa w rękach pawianów!

Podczas czytania zaleca się słuchanie muzyki.

Prasa polska w II Rzeczpospolitej regularnie informowała o wydarzeniach z zagranicy, czasem tej bliższej, a czasem dalszej:





W tym wypadku bliski sąsiad  - Związek Sowiecki vel. Radziecki (bo każdy kryminalista musi mieć ksywę) objawił się naprawdę daleko od granic ojczyzny proletariatu, a mianowicie w Boliwii. Sam fakt pojawienia się tam agentury komunistycznej nie powinien budzić większego zdziwienia - Ameryka Południowa od wieków była kontynentem niezwykle silnych nierówności społecznych (o czym można się przekonać oglądając tamtejsze telenowele lub Wojciecha Cejrowskiego). Jest to w dużej mierze zasługa hiszpańskich i portugalskich kolonizatorów. Ale i sami Indianinie nie byli tak kryształowo czyści (z wyjątkiem Winnetou oczywiście). Wspominane bowiem w artykule "państwo inkasów" to oczywiście Imperium Inków znane jako Tawantinsuyu – Królestwo Czterech Stron Świata, które przez wielu historyków określane jest jako pierwsze państwo totalitarne w historii, walnie przyczyniło się do rozpowszechnienia i utrwalenia się systemu, którego cechy okazały się niezwykle podobne do rozwiązań zastosowanych w wielu państwach Europy (i nie tylko) I połowy XX wieku. Czas leczy rany, po kilku stuleciach wspomnienie, czy może bardziej wyobrażenie o dawnym indiańskim imperium musiało być kuszącą alternatywą wobec lokalnych mutacji europejskiego feudalizmu.


Kraj Rad niósł pochodnię rewolucji wielu ludom, na wszystkich kontynentach, ale światli działacze partyjni nie zapominali o Centrali, tj. o Moskwie:

"Słowo Pomorskie", 29 IV 1927
Zbitka pawian-komunista, mimo swego potencjału nie jest zbyt popularna, ba piszący te słowa kojarzył jak dotąd tylko jednego uczłowieczonego (?) pawiana, który przedarł się do masowej wyobraźni. Otchłanie Internetu są jednak niezgłębione, a jego bogactwa nieprzeliczone - chcieliście pawianów-komunistów? Proszę bardzo!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz