Podczas czytania zaleca się słuchanie muzyki.
Prasa polska w II Rzeczpospolitej regularnie informowała o wydarzeniach z
zagranicy, czasem tej bliższej, a czasem dalszej:
W tym wypadku bliski sąsiad - Związek Sowiecki vel. Radziecki (bo
każdy kryminalista musi mieć ksywę) objawił się naprawdę daleko od granic
ojczyzny proletariatu, a mianowicie w Boliwii. Sam fakt pojawienia się tam
agentury komunistycznej nie powinien budzić większego zdziwienia - Ameryka
Południowa od wieków była kontynentem niezwykle silnych nierówności społecznych
(o czym można się przekonać oglądając tamtejsze telenowele lub Wojciecha
Cejrowskiego). Jest to w dużej mierze zasługa hiszpańskich i
portugalskich kolonizatorów. Ale i sami Indianinie nie byli tak
kryształowo czyści (z wyjątkiem Winnetou oczywiście). Wspominane
bowiem w artykule "państwo inkasów" to oczywiście Imperium Inków
znane jako Tawantinsuyu – Królestwo Czterech Stron Świata,
które przez wielu historyków określane jest jako pierwsze państwo totalitarne w historii, walnie
przyczyniło się do rozpowszechnienia i utrwalenia się systemu, którego cechy
okazały się niezwykle podobne do rozwiązań zastosowanych w wielu państwach
Europy (i nie tylko) I połowy XX wieku. Czas leczy rany, po kilku
stuleciach wspomnienie, czy może bardziej wyobrażenie o dawnym indiańskim
imperium musiało być kuszącą alternatywą wobec lokalnych mutacji europejskiego
feudalizmu.
Kraj Rad niósł pochodnię rewolucji wielu ludom,
na wszystkich kontynentach, ale światli działacze partyjni nie
zapominali o Centrali, tj. o Moskwie:
"Słowo Pomorskie", 29 IV 1927 |
Zbitka pawian-komunista, mimo swego potencjału nie jest zbyt popularna, ba
piszący te słowa kojarzył jak dotąd tylko jednego uczłowieczonego
(?) pawiana, który przedarł się do masowej
wyobraźni. Otchłanie Internetu są jednak niezgłębione, a
jego bogactwa nieprzeliczone - chcieliście pawianów-komunistów? Proszę bardzo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz